Recenzja wyd. DVD filmu

Kaena - Zagłada światów (2003)
Pascal Pinon
Chris Delaporte
Kirsten Dunst
Richard Harris

Zmierzch bogów

Po raz pierwszy o <a href="http://kaena.filmweb.pl/" class="n"><b>&#8222;Kaenie"</b></a> usłyszałem w roku 2001. Z informacji prasowej opublikowanej przez twórców pierwszej europejskiej produkcji
Po raz pierwszy o „Kaenie" usłyszałem w roku 2001. Z informacji prasowej opublikowanej przez twórców pierwszej europejskiej produkcji CGI można było się dowiedzieć, iż obraz będzie fantastyczną opowieścią mogącą z powodzeniem konkurować z ówczesnym przebojem „Shrek", czy z rewolucyjnym, jak na owe czasy, „Final Fantasy". Niestety, rzeczywistość okazała się już mniej różowa. „Kaena" trafiła do kin w roku 2003 i w ojczystej Francji wyświetlana była w jednej kopii, gdzie udało jej się zgromadzić niecałych 100 tysięcy widzów. Niewiele lepiej było w USA, gdzie film pokazywany był, co prawda, w trzech kopiach, ale udało mu się zarobić zaledwie nieco ponad 8,5 tysiąca dolarów. Klęska była całkowita. Film, na którego produkcję wydano 26 milionów dolarów, a głosów głównym bohaterom udzieliły takie sławy jak Kirsten Dunst, Richard Harris, Anjelica Huston, czy – w wersji francuskojęzycznej – Victoria Abril, nawet się nie zwrócił. Na polską premierę „Kaeny" czekałem mimo wszystko z niecierpliwością. Nie tylko ciekaw byłem tego, co sprawiło, że film nie zyskał sympatii widzów, ale również chciałem obejrzeć produkcję, której zwiastuny prezentowały się naprawdę zachęcająco i dawały nadzieję na porcję solidnej rozrywki w niezłym wykonaniu. Tytułowa Kaena jest nastolatką, mieszkanką olbrzymiego drzewa o nazwie Axis, w którego konarach mieści się jej wioska. Jej mieszkańcy poświęcają wiele energii na zbieranie soku z gałęzi drzewa, który składają w ofierze surowym i przerażającym bogom. Jednak Axis zaczyna umierać, a sok wysychać, co zaczyna gniewać bogów coraz częściej okazujących swoje niezadowolenie przerażonym mieszkańcom. Nie chcąc się podporządkować rozkazom głównego kapłana wioski, Kaena zostaje zmuszona do ucieczki w dół Axis. Tak rozpoczyna się największa przygoda jej życia. Początek „Kaeny" jest obiecujący. Film otwiera wspaniała scena pokazująca eksplozję tajemniczego statku kosmicznego oraz jego katastrofę na powierzchni nieznanej planety. Pełna detali scenografia, zapierające dech w piersiach efekty wybuchów oraz ciekawa praca kamery robią niezłe wrażenie, które jednak bardzo szybko mija. Po wspaniałym początku przychodzi pora na film mający więcej wad niż zalet. Największym nieporozumieniem „Kaeny" jest scenariusz. Fabuła jest pogmatwana i konia z rzędem temu, kto od początku do końca zrozumie, o co w niej chodzi. Wiele wątków pozostaje nie rozwiązanych a finał, zamiast wyjaśniać, tylko potęguje całe zamieszanie. Ponieważ widzowi ciężko zrozumieć, „o co biega", nie czuje się on również w żaden sposób związany z główną bohaterką, której perypetie obchodzą go od pewnego momentu tyle, co zeszłoroczny śnieg. Jak zauważył jeden z zachodnich recenzentów, „Kaena" to film, który ciężko się ogląda, ale wyjątkowo łatwo przewija i obawiam się, że wielu z Was, zmęczonych pogmatwaną historią, może sobie projekcję nieznacznie przyspieszyć. Spory niedosyt pozostawia również komputerowa animacja. Nad projektem pracowano 7 lat, czego niestety nie widać na ekranie. O ile tła są niezwykle efektowne i bogate w szczegóły, o tyle bohaterowie opowieści, poza Kaeną, prezentują się już znacznie gorzej - mieszkańcy wioski wyglądają i poruszają się sztucznie. Jakby tego było mało, w niektórych scenach wyraźnie widać, że animacja „gubi" klatki, co w przypadku tak poważnej produkcji jaką jest "Kaena" jest zwyczajnie niedopuszczalne. Jednak największą wadą filmu jest – paradoksalnie – owa zupełnie przyzwoita scenografia. Imponujące, dopracowane tła w większości przypadków zwyczajnie dominują nad niedopracowanymi sylwetkami bohaterów, co wcale nie ułatwia oglądania obrazu. Gdyby „Kaena" ukazała się kilka lat temu, miałaby szansę zaistnieć na międzynarodowym rynku. Jednak obecnie, kiedy w kinach królują takie produkcje jak „Shrek 2", „Iniemamocni", czy fenomenalna „Sztuka spadania" Tomasza Bagińskiego, francuski obraz pozostawia spory niedosyt i to zarówno od strony technicznej, jak i scenariuszowej. Wrażenie niedosytu towarzyszyło mi również podczas obcowania z polskim wydaniem DVD filmu, które – mówiąc delikatnie – jest niezwykle skromne. Pomijając już fakt, że na krążku, poza kilkoma zwiastunami, nie znajdziemy żadnych dodatków, nieporozumieniem jest umieszczenie na płycie wersji filmu tylko z polskim dubbingiem. Osobiście nie jestem przeciwnikiem dubbingu, ale nie rozumiem, czemu pozbawiono mnie szansy obejrzenia „Kaeny" z napisami w wersji angielskiej bądź francuskiej, w których nagrywaniu udział wzięli światowej sławy aktorzy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones